wtorek, 10 marca 2009

AND KAJMAN GOES TO...


No, to dziś zapodaję trochę tego co robiłem w ostatnim czasie.
W poprzednim poście zapomniałem ustosunkować się do oscarowych wyników. Ja niestety należę do tych świrusów, którzy jeśli tylko mogą (nie mam cyfry) jedną noc w roku spędzają przed tv, oglądając potwornie nudny show. W tym roku byłem u znajomych, którzy na szczęście mieli c+, więc se nie pospałem. Ale w stosunku do poprzednich edycji, nie było tak najgorzej. Grunt, że ani razu nie przysnąłem. Swoją drogą nawet zabawny był widok odbierających co chwila nagrodę muzułmanów, ubranych w swoje narodowe kitle, czy jak to tam się zwie. A jeżeli chodzi o wyniki, cóż... Żaden z nominowanych filmów nie był moim faworytem, więc przyjąłem werdykt bez większych emocji. Zwłaszcza, że niespodzianek nie było. "Slumdoga" oglądałem już na camerimage i wtedy, tak samo jak teraz, film mi sie podobał, choć nie oszołomił. Spać po nim, w każdym razie, mogłem. Nie jest to kino tej klasy co choćby zeszłoroczny oscarowy zwycięzca.

Obrazek powyżej wykonany dla plotu-plotu.pl

Ale dość wymądrzania się o filmach... W sobotę zdobywam Warszawę i mam zamiar złowić parę komiksowych kąsków. Największą chrapkę mam na "Trzy cienie" Cyrila Pedrosy i "Spirit" Willa Eisnera. Tak więc: Si ju in Łorsoł!

1 komentarz:

widget pisze...

hehe:) Dobre!
A co do Osamy to rózne teorie krążą na jego temat i o wydarzeniach z 11 września, więc moze jest niewinny , kto wie...