wtorek, 16 czerwca 2009

KOMIKS I ANIMACJA - PODOBIEŃSTWA I RÓŻNICE

Zgodnie z obietnicą daną mist-er Be-owi (patrz: komentarze do poprzedniego posta) dziś mini-wykładzik, a właściwie wyrażenie opinii na temat podany w poście.

Na samym początku nadmienię: komiks i animacja to dwie absolutnie odrębne dziedziny sztuki (brzmi banalnie, ale niektórym trzeba takie rzeczy przypominać). Niemniej posiadają one kilka istotnych cech wspólnych. Komiks zresztą wiele zapożycza także z innych mediów (filmu, literatury, malartwa, bla, bla, bla...), Jest bowiem sztuką eklektyczną. W zależności od temperamentu, zainteresowań, wrażliwości komiksiarza, dane elementy przeważają względem innych. Trudno więc bezwzględnie określić istotę komiksu. Hałewer... możliwe i wskazane jest wyznaczenie pewnych stałych elementów warunkujących „dobrze” zrobiony komiks. Taki styl można by nazwać „stylem zerowym”, tzn. takim który optymalnie, a więc w sposób wyważony wykorzystuje wszystkie te elementy, które na komiks się składają. Styl zerowy jest oczywiście ściśle związany z komiksowym mainstreamem. A więc celem takiego dzieła jest zaspokojenie czytelniczych potrzeb u maksymalnej ilości odbiorców. „Styl zerowy” jest swego rodzaju wytyczną dla twórców, pewnym zbiorem sprawdzonych reguł i mechanizmów. Nie należy go jednak traktować rygorystycznie. Przeciwnie – wszelkie odchylenia od tego stylu były by tym, co nazwać można wkładem autorskim, czy osobistym w dane dzieło, a więc tym, co wyróżnia je od innych, nadając mu tym samym miano sztuki.

Piszę o tym wszystkim, aby zaznaczyć, że wszelkie kategoryzowanie jakiegoś zjawiska musi być zależne od pewnych a priori wyznaczonych reguł. Inaczej jest jedynie pustą dywagacją.

Jak słusznie zauważył Pan Be istotą animacji jest stworzenie u odbiorcy wrażenia ruchu. Nie musi to być ruch postaci czy przedmiotów, może to być wyłącznie ruch „kamery”. Jak również słusznie Rafał stwierdził, w komiksie ruch może być jedynie sugerowany, co w zależności od wizualnej wyobraźni odbiorcy, ale i od umiejętności twórcy, może bardzo wzbogacić komiksową narrację. W przypadku rozległych opowieści komiksowych, dużym wsparciem może być język kina. Współczesny czytelnik wprawiony w odbiorze kodów i konwencji filmowych nie powinien mieć problemu z odczytaniem ich komiksowych odpowiedników. Podobnie rzecz się ma z komiksem i filmem animowanym: rysowanie konkretnych, zaczerpniętych z animacji gestów, mimik czy ujęć może ułatwić odbiorcy odczytanie fabularnych zamyśleń autora i tym samym skupienie się na fabule, nie głowiąc się godzinę co też artysta chciał przez dany rysunek powiedzieć.

Mój oponent:) twierdzi, że istotną różnicą między animacją a komiksem jest charakter odbioru:


„ Ponadto każdy film, w tym animowany, to projekcja liniowa, czyli w danej chwili widzisz tylko jeden jego fragment - można nawet powiedzieć, ze tylko jedną klatkę. W komiksie nie jesteś tak ograniczony, tu jest do dyspozycji cała plansza, gdzie możesz umieścić wiele dowolnych rzeczy, a odbiór bardziej przypomina czytanie książki, niż oglądanie filmu, choć komiksowi do książek jest również dosyć daleko (choć bliżej niż do filmu).”


Nie do końca się z tym zgadzam. Liniowy odbiór animacji jest tak samo względny, jak względna jest dowolność w percepcji komiksu czy książki. Mając film na DVD możemy go cofać, puszczać od tyłu, w zwolnionym tempie czy przeskakiwać sceny. W przypadku książki czy komiksu dowolność odbioru jest równie wielka. Jednak zgodnie z ogólnie ustaloną konwencją odbioru książka napisana, a komiks narysowany jest tak, aby czytać je z prawa na lewo, z góry na dół, a film oglądać od pierwszej do ostatniej sceny. We wszystkich tych przypadkach odbiór jest dowolny, jednak sens dziełu nadaje odbiór linearny. Oczywiście w komiksie mamy jeszcze do czynienia z percepcją całej planszy, ale dobrze wiesz Rafale, że również ta cecha komiksu wykorzystywana jest w taki sposób aby nakłonić odbiorcę do linearnego odbioru (np.: z reguły nie zaczyna się nowej sceny w połowie planszy lub wyjaśnienie zagadki zostawia się na następnej stronie, żeby wzbudzić ciekawość czytelnika). Niemniej ta dodatkowa cecha komiksu sprawia, że odbiór jego może być bogatszy niż np. odbiór książki.

Napisałem to już na początku, ale napisze jeszcze raz: każdy twórca ma inną wrażliwość i w swoich komiksach kładzie nacisk na inne elementy. Dla mnie element sugestii ruchu jest niezwykle ważny. Przede wszystkim dlatego, że dzięki niemu czytelnikowi łatwiej jest uwierzyć w postaci i zaangażować się w ich losy. No chyba, że twórca chce, żeby czytelnikowi odbiór utrudniać.

Zawsze uważałem, że w komiksie najważniejsza jest historia, a nie obrazki, które mają służyć jej opowiadaniu. Dlatego w moim odczuciu komiks jako OPOWIADANIE obrazem bliższy jest chociażby kinu czy animacji niż np. Malarstwu.

Odpowiadając Ci konkretnie, drogi Rafale:

Komiks i animacja to dwa kompletnie różne media... A zarazem bardzo do siebie podobne ;D

6 komentarzy:

mist-eR Be pisze...

Najbardziej dziwi mnie, z jakim zapałem stawiasz komiks blisko animacji dlatego na przykład, że można zaczerpnąć z filmu animowanego gesty. Można je też zaczerpnąć z malarstwa, czy grafiki. Można też z życia. Co kto woli.

Tak, jak napisałem na samym początku: myli cię to, że w komiksie i animacji jest wykorzystywany rysunek. Można zrobić komiks zdjęciami (ktoś powiedział, że nie można?) i co ma wtedy wspólnego z animacją? Przyznaję, że sporo, jeśli będzie to wklejona co 15 klatka filmu z napisami, ale wtedy powstałby jakiś debilny storyboard, animacja dla ubogich.
Komiks to zbiór statycznych ilustracji. Zupełnie nie chodzi w nim o pokazanie ruchu, podczas gdy film bez ruchu nie miałby sensu. Co z tego, że w komiksie masz kadr, gdzie postać ma wzniesioną pięsc do ciosu, a w następnym już po zamachu: są tacy, którzy pokazują to wszystko na jednym rysunku. I nie ma to nic wspólnego z ruchem takim, na jakim opiera się film.
Można powiedzieć, że te kadry, czyli ilustracje (podkreślam to słowo, bo między innymi od ilustracji właściwie wywodzi się komiks), to coś w rodzaju pierwotnych hieroglifów, czy ideogramów - jak pismo chińskie przed maksymalnym uproszczeniem. Jasne, że istotna jest tu pewna konwencjonalnosć, znajomość pewnych kodów. To znak, który na podstawie pewnej umowy ma przywoływać pewne skojarzenia. Po pierwsze dlatego, że dwie równoległe linie na papierze, to tylko dwie równoległe linie na papierze, które dopiero na skutek tej konwencjonalności moga być rozpoznane jako np droga. Mógłbym nawet powiedzieć, że komiks, to opowieść pisana piktogramami.
Na jednym kadrze komiksu może "dziać się" znacznie więcej niż na jednym kadrze filmowym. Kadr filmowy odpowiada jakiejś tam części sekundy, podczas, gdy na kadrze komiksowym zawarty w nim czas jest dowolny. Może tam dziac się wiele rzeczy na raz, co, jesli dobrze zasugerowane, będziesz odbierał we właściwej kolejności. Zatrzymujesz się wtedy, oglądasz i "czytasz" komiks. Czytasz te znaki, którymi zakodowany jest przekaz. W filmie patrzysz na ruch w czasie rzeczywistym. Dobra, możesz sobie cofnąć, ale co to ma do rzeczy?
No i fajnie, że w animacji pojawiają się podobieństwa do komiksu(czy odwrotnie). Podobieństwa występują między wszystkimi rzeczami na Ziemi. Szczególnie jeśli się uprzeć.

Kaj-Man pisze...

I znowu się z Tobą w 90% zgadzam. Przedstawiłeś kilka istotnych różnic między komiksem, a filmem czy animacją. Ale one wcale nie wykluczają podobieństw między tymiż. Jak już mówiłem, wszystko zależy od tego kto kładzie nacisk na co. Ale niestety nigdy nie zgodzę się ze zdaniem : "zupełnie nie chodzi w komiksie o pokazanie ruchu". Na kontrargumenty względem tego jednego zdania musiałbym walnąć kolejny takst, na co na razie nie mam już specjalnie ochoty. A swoją droga jestem ciekaw o co Twoim zdaniem najbardziej w komiksie chodzi...
A może ktoś ma ochotę wrzucić swoje trzy grosze?

Anonimowy pisze...

Nieoczekiwanie zrobiło się na blogu poważne forum dyskusyjne i to niezwykle zasadnicze. Bardzo miło to poczytać!
Da się zauważyć, że mist-eR Be daje szerokie uzasadnienie teoretyczne dla swojego stylu komiksowego, gdyż tak właśnie sam traktuje własne kadry, jak o tym, pisze. Sa to rzeczywiście wysoce artystyczne "piktogramy"
Natomiast Kajman rysuje inaczej i uzasadnia własny styl; dynamizm w jego kadrach po prostu je rozrywa. Ruch na tych rysunkach natomiast nie jest wycinkiem z animowanej linearnej narracji, lecz jednocześnie przeszłością, aktualnością, a a co najważniejsze, potencją ruchu, jego przyszłością. A wszystko zbudowane minimalną ilością środków, że tak powiem czyste i nierozgadane wielowarstwowo. Jest więc to komiks inny niż ten, jaki powstałby ze zdjęć, lub wycinków animacji, ale tez zupełnie inny niż bogate ornamentacyjne, wielotekstowe, malarskie i w dużej mierze statyczne kadry Pana Rafała.
Każdy z Was. panowie, robi coś bardzo własnego i bardzo dobrego i zarówno jeden jak i drugi z cała pewnością robi komiks.
Gratulacje dla obu.

Kaj-Man pisze...

Otóż to!

mist-eR Be pisze...

Generalnie całość rozbija się tylko o jedną kwestię: podobieństwo między komiksem a animacją. I tylko do tego się "przyczepiłem". Moim zdaniem zwyczajnie nie można postawić tak różnych mediów obok siebie. Nie odmawiam komiksom Kajmana ani walorów artystycznych, ani jakichkolwiek innych. Owszem rysunki buchają dynamizmem. Tylko ja się w ogóle nie odnoszę do komiksów Kajetana.
Fakt, Kajtek, że nie możesz się z tamtym zdaniem zgodzić wynika chyba z tego, że się nie rozumiemy.
Nie szkodzi, że zależy Ci na pokazaniu ruchu. Nie szkodzi, że jest to dla Ciebie najistotniejsze w komiksie i już absolutnie nie chodzi o to jak Ci to wychodzi. Ruch można pokazać na wiele sposobów, nawet w muzyce, ale fakt, że się go da jakoś opisać, zasugerować, niekoniecznie bardzo zbliża do siebie media. W sumie zawsze chodzi z grubsza o to samo, a właśnie medium jest różnicą.
Koniec końców i tak rysujesz coś, co leży i się nie rusza, prawda? Kadr, jakkolwiek z dynamiczną kompozycją, czy (dobre określenie) potencją ruchu, jest tylko rysunkiem. Film istnieje tylko wtedy, gdy jest wprawiony w ruch. Rysując komiks, chcesz czy nie, musisz to brać pod uwagę (i bierzesz). Animując, wszystko robisz zupełnie inaczej.
I tyle tylko, że w obu przypadkach możesz rysować. Jak napisałem na początku, to jest właśnie, moim zdaniem, mylące, bo sugeruje podobieństwo.

Anonimowy pisze...

no ciekawe:)